Strona główna | Kontakt
Poprzedni
Następny
Aktualności
Poezja zrodzona z pasji
2014-07-31
Rozmowa z Moniką Skorupską-Nowak prezesem Spółdzielni Socjalnej Poezja Smaku z Kościana.
Karolina Nowak: Czy wcześniej zajmowała się Pani podobną działalnością? Gastronomia, catering?
Monika Skorupska-Nowak:  Nie, nigdy profesjonalnie.

To skąd pomysł na taką właśnie działalność?
Pasją do gotowania zaraziły mnie mama i babcia,  ale to nasze powstanie było rezultatem znalezienia niszy na lokalnym rynku.  Chwilę przed naszym powstaniem zamknęła się dosyć duża restauracja, do której wszyscy chodzili na gotowe obiady. I my się świetnie wbiłyśmy się w tę lukę, klienci tamtej restauracji zaczęli przychodzić do nas.

Czyli można powiedzieć że zaczęłyście działać w najlepszym momencie?
Tak, w najlepszym. Chociaż gastronomia nie jest łatwym tematem. My na początku miałyśmy problemy, chociaż zawsze miałyśmy jakieś zlecenia. Większość czasu spędzałyśmy na przygotowaniu cateringu dla firm w Poznaniu. Bo Kościan nie był jeszcze gotowy na ekonomię społeczną. Gdziekolwiek się udawałam to musiałam wszystko tłumaczyć, wszędzie… Ale w tym roku jest rewelacyjnie, zaczęłyśmy współpracować z Urzędem Miasta  w Kościanie. I to na zasadach partnerskich, a nie że silniejszy pomaga słabszemu.

Szykują się kolejne zlecenia?
Tak. Nawet takie nietypowe, jak np. szykowanie dziczyzny na specjalne zamówienie. Są  też osoby, które przychodzą do nas codziennie i mówią, że nie wyobrażają sobie Kościana bez nas.

A ekonomia społeczna?           
Bardzo mi się ekonomia społeczna podoba. Chciałabym wszystkich nią zarazić. Mnie się taka praca podoba chociaż bywa ciężko. Są spółdzielnie o różnym profilu. Większość spółdzielni znam, bo gdzieś tam szkolenia, gdzieś projekt, w sumie razem się tworzyłyśmy i myślę, że gastronomia chyba jest trudną branżą w porównaniu do innych.  Czasami pracujemy po kilkanaście godzin, a zdarzają się sytuacje, że i w nocy trzeba pracować
I chociaż jestem czasami bardzo niewyspana, to nie zamieniłabym tej pracy na żadną inną. Zostałam ostatnio zapytana czy planuję w przyszłości przekształcić spółdzielni na własną firmę, ale ja nie chcę niczego zmieniać.

Dlaczego właśnie spółdzielnia socjalna?
Uczestniczyłam w projekcie Stowarzyszenia z moimi dziewczynami i bardzo chciałyśmy coś otworzyć. W pięć osób było łatwiej, zwłaszcza, że była dotacja, u nas akurat na cztery osoby.

Opowiedz o nowym lokalu
Ten nowy lokal jest zdecydowanie większy. Będą dwie sale, każda większa niż ta obecna. Jest wyremontowany  i otrzymaliśmy propozycję wynajęcia go za niewielkie pieniądze. Burmistrz chce promować spółdzielczość socjalną w mieście. Teraz np. były dni Kościana, a na nich Dawid Podsiadło, Marcin Daniec, Karolak z zespołem i to ja dla nich robiłam kanapki, nie jakaś firma, tylko my, spółdzielnia socjalna.
Jeśli chodzi o mnie, to jestem w tym nowym lokalu zakochana. Więcej miejsca, budynek wyremontowany, nowy i zadbany... po prostu idealny.  Oświetlenie,  trzy wejścia, tak że nikt  nie musi przez lokal z jedzeniem przechodzić. Jest więcej takich udogodnień. Oczywiście sentyment do tego miejsca jest , bo to tutaj się wszystko zaczynało. Ale trzeba się rozwijać, a tam naprawdę są większe szanse...

Klienci, którzy przychodzą tutaj powinni zacząć przyzwyczajać się do nowego?
Tak..., ale chcę żeby była to stopniowa przeprowadzka. Jeszcze przez 3 miesiące będziemy miały otwarte dwa lokale. Szkoda byłoby płacić za ten lokal, jeśli miałby być zamknięty. Klienci będą mogli się przez to łatwiej przestawić. Będziemy informować odwiedzających nas klientów o tym, że planujemy zmianę lokalu.

A jeśli chodzi o rozpoznawalność lokalną? Czy mieszkańcy Kościana wiedzą o waszej spółdzielni.
Tak,  coraz częściej słyszę, że się o nas mówi. A najbardziej klientów cieszy to, że ja jak odbieram telefon, to już wiem z kim rozmawiam. Ktoś dzwoni a - a ja już mówię adres. I ludzie są zdziwieni, że pamiętam. No, ale jak ktoś codziennie dzwoni,  to przecież ja już wiem. Kiedyś to było więcej czasu…

Ale to chyba dobry znak, że nie ma czasu, bo to znaczy, że jest dużo pracy, zamówień i klientów?
Tak, dokładnie, bardzo się z tego cieszę.  Ale dużo czasu musiało minąć i dużo wysiłku nas to kosztowało, żeby to sobie wypracować. Ja na przykład jestem prezesem, ale wcale tak się nie czuję. Pracuję w kuchni, na lokalu, nigdy nie prezesowałam, że ja przyjeżdżam i siedzę sobie w biurze a wy sobie róbcie. 

Jeśli chodzi o zamówienia to jakie są składane najczęściej:  z dowozem, na wynos? Czy tu na miejscu w lokalu?
To jest różnie… Jest dzień, że trzeba dowieść do 50 osób, a jest dzień, że są trzy telefoniczny,
a więcej osób jest w lokalu, różnie. Ale od pierwszego dnia, od 31 sierpnia 2012, nie było takiego dnia żebyśmy  nie miały utargu z lokalu. Teraz jest coraz więcej ludzi, wychodzę zmęczona, ale to jest fajne zmęczenie, bo wiem, że coś osiągamy. Bo teraz to mamy takie małe nasze sukcesy. Bo ja nie oczekuję żadnego poklasku, żeby ktoś powiedział, że ta spółdzielnia jest super i w ogóle. Ważne, że mamy klientów.

Jak wygląda zdobywanie zleceń?
Wygląda to tak, że gdzieś komuś robimy catering i z kolei jakieś inne stowarzyszenie czy inna firma dowiaduje się o nas i oni od razu biorą tam sobie numer kontaktowy. Taki łańcuszek się tworzy. 

A jeżeli chodzi o regionalne produkty? One będą przez miasto jakoś promowane?
Kościan ma teraz kilka fajnych miejsc: ma wieżę ciśnień, jest ściana wspinaczkowa, można pooglądać gwiazd. Jest grota solna pod basenem, są kajaki. Będzie książeczka, która będzie promowała, że tu i tu można to zwiedzić. Ale też, że tu i tu można coś regionalnego zjeść. Na przykład w Poezji Smaku można zjeść pyrę z gzikiem. Nasza spółdzielnia będzie  umieszczona na mapie
z informacją, jak do nas dojechać. Uważam, że to jest naprawdę miły gest ze strony.

Macie też większe, stałe zlecenia?
Współpracujemy ze Szkołą Podstawową , która korzysta z naszych usług przy wielu okazjach. Był na przykład obóz sportowy na 60 osób, był taki na 100 osób, były „Wędrówki z Panem Tadeuszem”
i to było bardzo duże przedsięwzięcie, na kilkaset dzieci.  Im również dostarczaliśmy jedzenie. A teraz w lipcu zaczynają się jeszcze dwa większe obozy. Jeden jest rowerowy a drugi sportowy. Fajne doświadczenie, ale dużo pracy, bo żeby się na 120 osób przygotować , to trzeba się narobić.

Jakie plany na przyszłość?                            
Na pewno ten nowy lokal. Poza  tym mamy wiele planów. Fajnie by było wiele rzeczy robić.
W ogóle to chciałabym współpracować z wieloma organizacjami. Robiłyśmy już projekt dla dzieci, które przychodziły do nas i gotowały. Później te posiłki pod opieką kościańskiego wolontariatu wynosiły do osób niepełnosprawnych na terenie Kościana.
To było w ramach warsztatu?
To w ramach tego, że zrobiłyśmy taki projekt, otrzymałyśmy wsparcie z  urzędu miasta. Dzieciaki miały tutaj warsztaty i albo gotowaliśmy albo trochę teorii dla nich przygotowałam, żeby mogły się pobawić w domu. Myślałam też o organizacji jakiegoś koncertu charytatywnego. Żeby połączyć wydarzenie i jedzenie z akcją, która komuś pomoże. Można by naprawdę fajne rzeczy robić, ale sama spółdzielnia nie da rady tego zorganizować.  Chciałabym aby nasza spółdzielnia nie tylko pracowała na siebie i dla siebie.
Uważam, że spółdzielnia socjalna to jest bardzo dobry sposób na wyprowadzenie ludzi z bezrobocia. Ale ja zawsze mówię, że w spółdzielni zostają tylko te osoby, które poczują choć trochę ekonomię społeczną. Bo te, które nie czują, to to nie jest dla nich. One tylko pracują, bo chcą gdzieś tam pracować, ale nie identyfikują się ze spółdzielnią. A tak powinno być.

To miejsce jest takie miłe, tu jest tak przyjemnie… 

To się cieszę. Zauważam, że ludziom jest tu dobrze. Na początku to ludzie wchodzili, jedli
i wychodzili. A teraz siedzą, sięgają po książki.  Czytają je… Mało tego, serwetkami mają zaznaczone, na których strona skończyli.. Przychodzą następnym razem i biorą tę samą książkę. Wypożyczają od nas nawet książki. Tak więc mamy już nie tylko swoją rzeszę swoich wiernych klientów, ale
i czytelników